Nocami...

Jestem jędza, wiem. Nie zaglądam, nie odpisuję, wredna. Ale jeszcze nie mogę :( Za to wygląda, że z moją psiną lepiej, szwy zdjęte, brzuszek się goi, a na oczka coraz więcej widzi - więc chociaż u mnie nadal nie jest wesoło to i tak chodzę szczęśliwa :)

A jak już wieczorem mam chwilę, to szyję troszkę... o, takie cusie:





Kilka innych rzeczy jeszcze mi się zebrało, ale już nie zdążyłam więcej fotek zrobić, uciekam niańczyć :)

I znów mam nadzieję, że już niedługo do Was wszystkich zajrzę, pozachwycam się i ponatycham... Będę się starać, bo całkiem wypadłam z obiegu!
Pozdrawiam,
ushii

Nietypowe candy, trochę usprawiedliwień i kilka fotek :)

Zapisałam się dość dawno już, a ciągle zapominam tu o tym napisać! Miluszka wymyśliła candy całkiem nietypowe, bo tu się nie dostaje, a daje coś od siebie... ale wygrana jest przewidziana dla każdego :) Bo wygrać można tu uśmiech dziecka. Zajrzyjcie i sami zobaczcie!

Niestety ten rok zaczął się dla mnie równie niemiło jak poprzedni i wszystko starało się uniemożliwić mi wywiązanie się z obietnicy danej Miluszce. Ale ostatecznie dziś wysłałam do niej paczuszkę, mam nadzieję, że dojdzie niebawem. A co było w środku? Taka parka :)


I jeszcze ich kolega:


Wiem, ze obiecywałam nadrobić trochę zaległości, pokazać co nieco, a tu cisza. Ale niestety chwilowo nici z tego - żeby mi za wesoło nie było, mój psiak miał mało przyjemny zabieg zaszycia oczka i całe dnie spędzam teraz na opiece nad nim i nie mam kiedy robić fotek; mam nadzieję, że jeszcze do mnie nie straciliście całkiem cierpliwości... Nie pokazywałam jeszcze tej mojej kochanej francy, teraz to taka połatana bidulka w kołnierzach i kaftanikach, ale zwykle prezentuje się tak :) Bardzo bym już chciała znów widzieć ten uśmiech...


Coś tam jednak pokażę, a mianowicie moje okołourodzinowe prezenty (raptem z dwumiesięcznym prawie poślizgiem :D ) Otóż moje Kochanie sprawiło mi wielka przyjemność i obdarowało Fryderyką, w której jakiś czas temu się zakochałam! No, nie całym kompletem oczywiście, ale tym, co marzyło mi się najbardziej - talerzykami deserowymi, dzbankiem do herbaty i kubeczkami, ale nie tylko, jak widać na zdjęciu :) Talerzyków mam oczywiście więcej, ale jakoś tylko te zapozowały...


W tym czasie odbywały się też przedświąteczne kiermasze. Było tam stoisko Olkusza - cudnych emaliowanych dzbanów i innych śliczności było zatrzęsienie, stałam tam i perorowałam sama sobie, że na co mi kolejny dzbanek, że nie będę zagracać... i w końcu z ciężkim sercem odeszłam od stoiska... a wtedy M. zachował się bardzo nie wychowawczo i kupił mi taką słodką kankę :)


Mam jeszcze tyle do pokazania... ale kiedy to nastąpi - nie wiem. Myślałam, że być może będę musiała zrezygnować na jakiś czas z prowadzenia bloga... Mam jednak nadzieję, ze to nie nastąpi. Na razie przeganiam smutki słodkościami... może ktoś jeszcze się skusi?

Lubicie ryż? Przyznam się, że ja w dzieciństwie nienawidziłam, wyjątek robiłam tylko dla ryżu w pomidorówce. Po prostu był dla mnie bez smaku i już. Aż kiedyś spróbowałam doskonałego risotto i... już się lubimy i często w rożnych potrawach ryż u nas gości, przepadam też za ryżem brązowym. Ale do słodkości o której dziś mowa konieczny jest ryż biały, polecam arborio. Proporcje tym razem w przybliżeniu, bo robię na oko.


Kremowy ryż
  • ok. 50-60g ryżu
  • 500ml mleka (tłustego najlepiej, ale ja ogólnie chudego nie lubię :)
  • ok. 40g cukru
  • szczypta soli
  • jajko
  • cynamon
1. Mleko z ryżem i solą doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć ogień i powolutku gotować ok. 20 minut, często mieszając.
2. Jajko połączyć z cukrem, dodać łyżkę ciepłego mleka żeby zahartować i powoli wlać do garnka z ryżem, mieszając gotować jeszcze ok. 10 minut - trzeba tylko pamiętać, żeby nie zawrzało drugi raz, bo będziemy mieli jajecznicę :) I gotowe - można posypać cynamonem, można dołożyć mus z jabłek - co kto lubi. I wcinać :) Smacznego!

Podobnie robię też z kaszką manną, też zagęszczam jajkiem, jest wtedy pysznie i baaaardzo kremowo :)

Pozdrawiam,
ushii

Anno Domini 2009 i...

Znikłam, uciekłam na czas pewien od zgiełku świata po brzegi wypchanego informacjami, dźwiękami i nadmiarem emocji... wyciszyłam się i szukałam oddechu by mieć siłę wrócić - niestety nie udało mi się uciec tak daleko jak niektórym z Was, nie podziwiałam pięknych plaż czy górskich szczytów... ale przecież czasem wystarczy wyciągnąć wtyczkę z kontaktu i wsłuchać się w ciszę, w siebie.


Chciałabym napisać, że miniony rok był cudowny i że mam nadzieję, że ten też taki będzie. Nie był. Mam nadzieję, że nigdy już podobnego nie przeżyję, bo nie wiem, czy dam radę. Czy będzie lepiej? Na to pytanie nie znajduję odpowiedzi. Ale... zrobiłam w minionym roku jedną mądrą rzecz - pokazałam sama sobie, że nie poddam się bez walki i nie zatracę w tym wszystkim sama siebie, nie dam sobie odebrać radości z życia. O tym tak naprawdę jest ten blog. Ale dzięki niemu też poznałam w minionym roku wiele, wiele niesamowitych osób, którym chciałabym teraz podziękować! Za to, że jesteście i za to jakie jesteście :)

Dlatego przyjmijcie proszę spóźnione nieco, ale pełne ciepła życzenia - aby ten nowy rok był dla Was szczęśliwy! A jeśli zdarzy się coś smutnego - by nie zabrakło pomocnej dłoni.

Ta nieplanowana ucieczka spowodowała, że nie zdążyłam pokazać Wam wielu rzeczy - pięknych drobiazgów, którymi zostałam obdarowana, różnych drobnostek, które sprawiły mi radość. Postaram się to sukcesywnie nadrabiać, bo wiele z nich na to zasługuje. Dziś - choć od Świąt minęło już troszkę czasu - chciałabym pokazać swoją najważniejszą dekorację świąteczną. Myślę, że nie wymaga ona komentarza... po prostu - jeszcze raz - ogromnie dziękuję, za przepiękne życzenia, za równie piękne karteczki i za fantastyczne upominki!

Nie zdążyłam także wcześniej pokazać niektórych z tych prezentów - od Ity dostałam jej słynną zawieszkę, a od Madlinki królewski notes. I jeszcze do kompletu sól kąpielową od Llooki - żebym już całkiem jak ta królowa się czuła :)



A jeszcze przed Świętami dotarła do mnie wygrana w candy u Penelopy - to były naprawdę same słodkości! Z trudem powstrzymałam się przed ich zjedzeniem, żeby zrobić zdjęcie... i jak na złość nie mogę go teraz odnaleźć! Zapewniam Was jednak, że ciasteczka były przepyszne - a oprócz wspomnienia zostało mi jeszcze śliczne serducho wykonane zręcznymi rączkami Penelopy :)

Zakochałam się zwłaszcza w migdałowo-waniliowych rożkach, mmmmm... To już moje ciasteczka, nieco mniej kształtne niż w oryginale, ale poza tym pyszne :)Koniecznie zróbcie i Wy, bo robi się migiem, a chrupie się... no też migiem :) A potem spróbujcie i pozostałych słodkości od Penelopy, bo warto! Podaję za Penelopą:



Waniliowe rożki Penelopy
  • 300g mąki
  • 250g masła (schłodzonego)
  • 100g cukru pudru
  • 150g zmielonych (!) migdałów
  • 1 jajo
  • rdzeń z 1 laski wanilii
  • szczypta soli
  • do obtoczenia: 50g drobnego cukru i rdzeń z 2 lasek wanilii
1. Wszystkie w/w składniki zagnieść na gładkie ciasto. Utoczyć z niego 4 wałki o grubości ok 2cm. Zawinąć w folię spożywczą i schłodzić przez min 30min w lodówce.
2. Piekarnik rozgrzac do 175st C. Kolejno wyjmowac wałki ,podzielic każdy na 10 plastrów. Z każdego plastra uformowac ręcznie rożek.

3. Ciastka układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Troszkę urosną podczas pieczenia. Piec na środkowej półce ok 10-15 min (do lekkiego zarumienienia)

4. Cukier dokładnie wymieszać z wanilią (jest lepka, więc trzeba rozcierać z cukrem palcami) Gorące rożki obtoczyć w cukrze z wanilią, przełożyć na kratkę do wystudzenia i do puszek !


Aha! W kwestii ciastek - wiem, że były osoby, które skopiowały przepis na herbatniczki (te z napisami) - dopiero rozmowa z Dagmarą uświadomiła mi, że połknęłam przecinek wpisując ilość masła! Więc jakby co - proszę sobie zapisać skorygowaną wersję :)

A żeby nie było tak całkiem słodko... Lubicie fenkuł? Zdania na jego temat są podzielone, tak samo jak w przypadku szpinaku czy brukselki... a moim zdaniem niesłusznie :) Za każdym razem, gdy sięgałam po raz pierwszy po każde z tych warzyw słyszałam, że po co to kupujemy, przecież to jest niedobre. A potem okazywało się, że jednak jest dobre, tylko ktoś kiedyś spaprał jego przygotowanie fundując innym szpinakową traumę w dzieciństwie - i odtąd jemy je bardzo często. Zatem jeśli i Wam kiedyś nie smakowała brukselka albo inne warzywo zastanówcie się, czy to na pewno była jego wina - może warto w nowym roku spróbować jeszcze raz i odkryć nowy, nieznany dotąd świat smaków? Zwłaszcza, że ich przygotowanie na ogół nie jest pracochłonne, a serwujemy sobie wspaniałą dawkę zdrowia, co chyba się przyda, patrząc na to co dzieje się za oknem :)


Pieczony koper włoski

1. Oczyścić fenkuły, odkroić część z liśćmi.
2. Zblanszować.
3. Pokroić na ćwiartki lub drobniej. Ułożyć w natłuszczonej oliwą formie, skropić z wierzchu oliwą lub masełkiem, posolić i doprawić (pieprzem, ulubionymi ziołami). Można też zapiekać pod serem, np. fetą czy mozzarellą...
4. Piec ok. 10min w 180C. Można posypać parmezanem.

Koper włoski z patelni

1. oczyszczone warzywa pokroić w plastry.
2. Rozgrzać masło z odrobiną oleju, wrzucić drobno posiekany czosnek, chwilkę podsmażyć, by oddał aromat, ale nie zbrązowiał (bo będzie gorzki).
3. Dorzucić fenkuł, chwilę smażyć na mocniejszym ogniu, potem zmniejszyć płomień i dusić - tak jak cebulkę, do miękkości. Doprawić solą, pieprzem, przyprawami - ja zwłaszcza lubię go z tymiankiem. Dodaję też odrobinę cukru, tak samo jak robię to w przypadku cebulki. Można też wypróbować połączenie z octem balsamicznym, zresztą możliwości urozmaicenia smaku jest wiele.

Oczywiście wariantów jest o wiele, wiele więcej, to bardzo wdzięczne warzywo ze wspaniałą nutką anyżu, pyszne także cieniutko pokrojone w sałatkach i pastach na surowo, czy jako dodatek do pieczenia mięs i ryb - należy tylko wybierać jędrne bulwy, a czasami usunąć głąb (w młodych nie jest to konieczne). Polecam, bo podobnie jak na brukselkę, jest teraz na niego sezon!


A żeby nie było tak kuchennie, pokażę jeszcze dwa małe ptaszki :) Pierwszy to moja noworoczna niespodzianka od M., czekał na mnie na poduszce po obudzeniu... Drugi również dał mi M., taka mała pamiątka po jego ojcu. Dostałam niedawno jeszcze jeden ciekawy pamiątkowy drobiazg, po jego Babci, pokażę go niebawem :)


Zaległości jeszcze przede mną sporo, więc niedługo kolejne posty... A tymczasem życzę miłej niedzieli! Pozdrawiam,
ushii