Ku chwale wiśni i malin!

Dzięki ochłodzeniu mogłam wrócić do trybu pieczenia słodkości... A ponieważ ostatnio odwiedziło mnie kilku miłych gości to powodów do pieczenia było jeszcze więcej (tak jakbym ich kiedykolwiek potrzebowała :), więc dziś wrzucę fotki niektórych z nich :)

Bez wątpienia moimi ukochanymi letnimi owocami są truskawki, o czym pisałam już nie raz; ale gdy się kończą, nie rozpaczam. Bo wtedy nastaje czas wiśni: soczystych, słodkich - a jednocześnie kwaskowatych, pełnych smaku... W moich wypiekach pojawiają się dość często przez cały rok - jednak teraz, w pełni sezonu goszczą u nas na stole jeszcze częściej :) Dziś mam prostą i szybką propozycję, bardzo przez nas lubianą - cherry pie - podaną dawno, dano temu na Cinie przez Liskę. To wiśnie plus delikatne, lekko słodkie kruche ciasto - co może być lepszego??

U mnie w nietypowym wydaniu - w formie malutkich tarteletek, w sam raz na dwa kęsy. A w dodatku z całymi wiśniami w środku, a nie rozgotowanymi konfiturami - dla mnie bomba :)


mini cherry pie, druciana patera
Mini cherry pie
ciasto:
(na 12 szt babeczek; podwojona porcja pasuje na blaszkę 25x35cm)
  • 1 i 3/4 szkl mąki
  • 0,5 łyżeczki soli
  • 2 łyżeczki cukru (czasem dodaję też 2 łyżeczki cukru waniliowego)
  • 150g (3/4 kostki) masła
  • 1/4 szkl. zimnej wody
  • do dekoracji: 1-2 łyżki śmietany, cukier brązowy, płatki migdałów
nadzienie:
  • 300g umytych i wydrylowanych wiśni (na jedno duże ciasto zrobić nadzienie z 1kg wiśni)
  • 0,3 - 0,5 szkl cukru (wg smaku i kwaśności wiśni)
  • niepełna łyżka skrobi kukurydzianej (ewentualnie mąki ziemniaczanej)
  • szczypta soli
1. Zagnieść ciasto, podzielić na dwie części (jedną nieco większą), zawinąć w folię i schłodzić w lodówce min. 0,5 godziny (podwójną porcję ciasta chłodzić min. 1h).
2. Wymieszać składniki nadzienia - skrobię wymieszać z odrobiną zimnej wody, żeby nie tworzyła grudek i połączyć z resztą składników.
3. Większą porcją ciasta wylepić foremki na babeczki lub muffinki (12szt), nałożyć wiśnie razem z odrobiną płynu, rozwałkować mniejszą i zalepić nią foremki. Posmarować odrobiną śmietany, posypać cukrem i migdałami. Nakłuć wierzchy ciastek lub wyciąć ozdobne otworki ostrym nożem.
4. Piec w 180C ok. 25minut (ciasto na blaszce ok 45-50 minut), najlepiej z podłożonym pod spodem kawałkiem folii lub blaszką na wszelki wypadek.

Polecam ten przepis, bo nie trzeba tu podpiekać spodu - dzięki skrobi owoce nie rozmiękczają ciasta! Nadzienie jest gęste, a wiśnie nie rozpadają się nawet przy krojeniu - jednym słowem same plusy. Tak samo można te ciasteczka (lub ciasto) upiec z innymi soczystymi owocami - truskawkami, malinami, jabłkami i czym dusza zapragnie.

Wspominałam o gościach... Jak sądzicie, co łączy zielone groszki i piękny uśmiech?

Tylko jedno - osoba znana jako Madzika :) Madzika z bloga Polkadotandcherry, którą miałam niedawno przyjemność gościć :) Rozgadana, uśmiechnięta i bardzo, bardzo sympatyczna osoba :) Dziękuję Kochana za spotkanie - chociaż dopiero po naszym rozstaniu uświadomiłam sobie, że nie wyciągnęłam aparatu, żeby je uwiecznić, gapa jedna :) Cóż, chciał - nie chciał, musimy to powtórzyć w takim razie, hehe :P

Na osłodę mam jednak zdjęcia malutkiej wymianki niespodziankowo-prezentowej jaką sobie urządziłyśmy nawzajem... ja dla Madzi przygotowałam malutki do-torebkowy notes. A do tego dorzuciłam wazonik w kultowym miętowym kolorku... zdjęcia powstały na szybko tuż przed wizytą więc szału aranżacyjnego nie ma :)



Za to Magda poszła po całości i sprezentowała mi piękną książkę - i pod względem zawartości i okładki :D Oto wspomniane zielone groszki :))


Jeszcze raz dziękuję! To prezent dla mnie doskonały, pomysłów na kolejne wypieki teraz z pewnością mi nie zabraknie :) A na spotkaniu raczyłyśmy się oczywiście jedną z moich produkcji, flagowych niemal, bo chyba nie znam nikogo, komu by nie posmakowała, nawet jeśli wielbicielem bezy nie jest (tak jak mnie - przed pierwszym upieczeniem tego ciasta bezy w zasadzie nie lubiłam!) - a jest kilka osób, które są w stanie dać się za jej kawałek pokroić i regularnie muszę ją dla nich przygotowywać :) Mowa o bezowej roladzie z malinami (lub truskawkami) i bitą śmietaną:

rolada bezowa

Przepis na nią już oczywiście tu dawno temu podawałam, dla przypomnienia - można go znaleźć tutaj - jeśli ktoś jeszcze nie próbował to gorąco zachęcam!

I tak zaczęłam i kończę dziś na słodkościach... bo na dziś to wszystko, ale niebawem tu wrócę tym razem w 100% wnętrzarsko :)
Pozdrawiam!
ushii

Małe zmiany w sypialni
i minitutorial dekorowania ścian (a nawet dwa!)

Zmiany w zasadzie kosmetyczne... na razie - bo niebawem planujemy duże :)

Niedawno zagościła tu, tak jak u wielu z Was, hortensja - przepadam za tymi kwiatami po prostu! Ta była śliczna, bladoróżowo-zielona, z drobniutkimi kwiatkami, no cudna, takie uwielbiam naj, naj :) Niestety - ponieważ u mnie wszystkie takie miejsca, gdzie mogę stawiać kwiaty są ładnie nasłonecznione - dziś już żywot kwiecia dobiega końca i wkrótce stanie tu coś innego...

hortensja

Jednak zasadniczą zmianą nie jest oczywiście hortensja, a widoczna w jej tle odświeżona nieco ściana nad łóżkiem: tu też układ w prostokącie - tak jak w przedpokoju - zdecydowanie mi się przejadł, wymieniłam więc kilka elementów i poprzewieszałam trochę... teraz podoba mi się dużo bardziej :)


poddasze ushii - sypialnia / ushii attic - bedroom

Poprzednia wersja - do obejrzenia tutaj.

A skoro dziś pokazuję kolejny raz moje ścienne dekoracje, to wrzucę też dwa patenty bardzo użyteczne przy wieszaniu ramek i tym podobnych. Kiedyś, kiedyś, gdzieś je podpatrzyłam - niestety nie wiem już gdzie i kiedy - i korzystam za każdym razem :)

Proste patenty na ścienną galerię

I. Planowanie rozmieszczenia ramek na ścianie
1. Najpierw układam na łóżku czy podłodze kompozycję z wybranych ramek, następnie mierzę wszystkie odległości między nimi i ustalam na jakiej wysokości będzie się znajdowała dolna krawędź najniższego elementu.
2. Z papieru - np pakowego albo dowolnego innego, to bez znaczenia oczywiście - wycinam prostokąty (albo inne kształty) odpowiadające wielkości wszystkich ramek. I przyklejam je w wybranym układzie na ścianie kawałkami taśmy malarskiej - w ten sposób mogę bez wysiłku i robienia zbędnych dziur ostatecznie przetestować wybrany układ.

galeria ścienna - jak łatwo wieszać obrazy, ramki i inne / wall gallery - how to
Zdjęcie nie jest najlepsze, ale robiłam je w trakcie wieszania ramek późnym wieczorem
- i nie mam możliwości powtórki...

Kartoniki przyklejam począwszy od najniższego albo, alternatywnie, od centralnego elementu kompozycji. Robię to z pomocą wasserwagi - lekką kartkę jest o wiele łatwej prosto ustawić niż ramkę. Jeśli wszystko jest ok - wtedy wystarczy przyłożyć odpowiednią ramkę dokładnie do brzegu kartki i już wiadomo gdzie dokładnie wbić gwóźdź :)

II. Wyznaczanie miejsc wbicia gwoździ
Drugi pomysł ogromnie ułatwia wyznaczanie miejsc wbicia gwoździ w ścianę, tak by ramka wisiała dokładnie tam, gdzie chcemy - przydatny gdy zawieszka nie wystaje ponad górną krawędź ramki.
1. Potrzebny będzie kawałek listewki, długości np ze 20cm i niezbyt długi gwoźdź. W jednym końcu listewki, tak ok. 2 cm od krawędzi, wbijamy gwoździk - ma przejść trochę na wylot. I urządzenie gotowe.



2. Przykładamy do ściany ramkę w wybranym miejscu, odchylamy delikatnie jej górną krawędź i zaczepiamy o zawieszkę łepek gwoździka, tak jakbyśmy chcieli na nim zawiesić obrazek.

galeria ścienna - jak łatwo wieszać obrazy, ramki i inne / wall gallery - how to

Teraz wystarczy tylko delikatnie przycisnąć ramkę z powrotem do ściany (trzymając druga ręką jednocześnie cały czas za drugi koniec listewki, żeby gwoździk nie wysunął się z zaczepu) i voila - gwóźdź zostawi ślad, precyzyjnie wyznaczając miejsce wbijania. Banalne a jakie wygodne...

Mam nadzieję, że komuś te patenty ułatwią i uprzyjemnią zabawę w wieszanie dekoracji tak samo jak mi :)

Pozdrawiam,
ushii

Update w groszki!

Ekhm... zarzekałam się, że na formy do pieczenia w groszki się nie skuszę, prawda? No i twarda jestem, nie skusiłam się. Ale... Mój Kochany M. wyszukał jeszcze coś innego - naczynie do zapiekania - i zrobił mi niespodziankę :)))) Boska jest! Jupiii :)))

ceramiczne naczynie do zapiekania pastelowe w groszki / pastel & polka dot ceramic casserole

W dodatku już od dawna przymierzałam się do czegoś takiego, bo nie mam ani jednego takiego naczynia z pokrywką  i boeuf bourguignon ciężko było produkować :))) A chciałam właśnie ceramiczne - myślałam wcześniej o Le Creusecie, ale jednak z tej firmy chciałbym mieć garnek, a nie takie naczynie, więc super się złożyło... I jeszcze cena nalepiona była chyba omyłkowo, bo kosztowało tak jak i miarka 35zł. A pozostałe, płaskie formy i pojemniki były po 50-70zł, więc jestem zadowolona podwójnie :) Pod poprzednim postem padły pytania gdzie kupowałam - odpowiadam: w TK Maxxie.
Szkoda tylko, że jest tak gorąco - i z wypróbowaniem nabytku muszę się wstrzymać na razie :)
W każdym razie doszłam tez do wniosku, że błękitnych naczyń mam już akurat i będę polować teraz na inne kolory... jeden mam już w planach i to nie uwierzycie jaki! Ale na razie nic więcej nie zdradzę :)

Dziś tylko jedna fotka na szybko, bo musiałam się podzielić radością :) Ale liczę, że wreszcie może będę miała czas i możliwość opublikowania tych wszystkich postów, które czekają gotowe od nie wiem nawet kiedy? Dlatego następny post będzie bez groszków, obiecuję!
Pozdrawiam i życzę Wam udanego weekendu!
ushii

Poddałam się groszkowej pokusie :)

Formy do pieczenia obejrzałam jeszcze spokojnie, choć już łatwo nie było, tradycyjny monolog w głowie trwał dłuższą chwilę:
- Przecież masz ich już dość!
- Ale takie piękne, słodkie! I W GROSZKI!
Podreptałam trochę wokół, podreptałam i wreszcie udało mi się zapanować nad żądzą posiadania, odłożyłam na półkę. Potem zobaczyłam pojemnik z tej samej serii na blogu Agutka. Uff, u mnie takich nie było na szczęście, ciesz się mój portfelu... Akurat! Coś mnie podkusiło, żeby zajrzeć do sklepu (oczywiście w zupełnie innym celu) krótko po przeczytaniu agutkowego posta. I co?? Dołożyli i u mnie!  Oj, i znowu zaczęły się schody - i znowu bitwa w myślach:
- No ale na co mi on?
- Ale ten kolor!
- Gdzie ja to postawię...
- Ale TE GROSZKI!
- Ale...!
Też tak czasem macie? Bywa tak, że nawet nie próbuję sobie wybić z głowy jakiegoś zakupu, bo doskonale wiem, że to strata czasu i do kasy i tak pobiegnę, ale czasem próbuję być choć trochę racjonalna i nie popaść w zbieractwo (pominę tu już chęć do współpracy ze strony portfela)... Chociaż ilość takich przegranych bitew zbyt dobrze o mojej racjonalności nie świadczy :) Tym razem jednak rozwiązanie pojawiło się samo... na półce niżej :)) Stała tam sobie w kącie jeszcze i miska-miarka z tej kolekcji! Czyli dwa w jednym - i uroda pojemnika i przydatność w mojej kuchni... Już nie próbowałam być rozsądna i gadać z tą sknerą w mojej głowie :)))

ceramiczna miarka miska kuchenna w groszki błękitna / pastel polka dot ceramic bowl

Jest prześliczna! A wygodnych miseczek nigdy dość w królestwie cukiernika-amatora, prawda? Chociaż form do pieczenia w sumie też nie... Nie, nie! Muszę panować na pokusami :)

ceramiczna miarka miska kuchenna w groszki błękitna / pastel polka dot ceramic bowl

A żeby nie być gołosłownym i nieco racji Pani Racjonalnej oddać... oto mój zbiorek miskowy (i nie liczę tu misek na sałaty itd):

ceramiczne miski kuchenne pastelowe i w groszki / pastel & polka dot ceramic bowls
Cukierkowo, prawda? :D


Ale ja naprawdę tego wszystkiego na okrągło używam :)
Pozdrawiam,
ushii

Pozlotowo

Cieszę się, że dotarłam, cieszę się, że mogłam spotkać tyle znajomych twarzy, wyściskać tyle cudownych dziewczyn i w ogóle tam być :) Szkoda tylko, że nie udało mi się dotrzeć na pewne spotkanie w parku (wrrr... ale w końcu kiedyś to nadrobimy Aguś!)... Dziękuję organizatorkom, że co roku im się chce i że co roku jest tak fajnie! A wszystkim pozostałym - dziękuję za ten miło spędzony czas, choć nie ze wszystkim udało mi się w tym tłumie odnaleźć :) Ale najbardziej chciałbym podziękować szefowej Zuzie, że mnie przygarnęła i Piekielnej Owcy, która dbała o mnie tak, że czułam się jak księżniczka :) Wieeeelki buziak dla Was Kochane!! 

Niestety - znów wzięłam ze sobą aparat i znów ani na chwilę nie wyjęłam go z torby... nie wiem jak co roku ta sztuczka mi się udaje :) Ale może to i dobrze, bo przez ten upał byłam czerwona jak burak, więc przynajmniej nikogo nie będę straszyć na fotkach... Zakupów też prawie nie poczyniłam - nie wiem jakim cudem! Nie poznaję siebie - tyle kolorowych papierków, tasiemek i innych cudów, a ja nic... Nareszcie przynajmniej zaopatrzyłam się w taśmy washi, na które już dawno miałam chrapkę :) Piękne mają kolory :)



Te mizerne zakupy odbiłam sobie wracając do domu - co prawda czymś równie małym, ale... U sprzedającej jakieś drobiazgi babci wypatrzyłam garstkę szpulek. Obiecywałam sobie, że już więcej ich kupować nie będę, bo po co mi kolejne... głupie gadanie, po to, że lubię :) A te po prostu musiałam przygarnąć, świetne kolory mają, a kosztowały tyle co nic :) Kurcze, zwykły kawałek drewienka ze starą naklejką i kawałkiem nici w ładnym kolorze - a ma tyle uroku w sobie! Kto by te np. 20 lat temu pomyślał, że będę - i nie tylko ja! - się zachwycać takimi rzeczami? Na pewno nie moja babcia, która wielu takich szpulek daaawno temu się pozbyła...

stare drewniane szpuki nanici / vintage wooden spools

Ale wracając do zlotu - w tym roku nie było szansy, żebym przygotowała cokolwiek na któryś ze zlotowych konkursów. Ale całkiem z pustymi rękoma nie poszłam, bo miałam mini-upominki dla Fejferka - obiecaną zakładkę trochę podobną do tych, które pokazywałam kiedyś tutaj (a w tym poście pokazywałam jak taką zrobić)... 

zakładka narożnikowa - scrapbooking ushii

zakładka narożnikowa - scrapbooking ushii

...oraz malutką niespodziankę - zawieszkę dla jej córeczki, która lada dzień zjawi się na świecie :) Pusta ramka czeka na wpisanie albo daty urodzin, albo na wklejenie inicjału imienia, gdy wreszcie zostanie ono wybrane :) Mam nadzieję, że choć trochę się moje prezenty spodobały :)

zawieszka dla dziewczynki - scrapbooking ushii

zawieszka dla dziewczynki - scrapbooking ushii
skrzydełka i suknia elfiej panienki lśnią się brokatowo, mam nadzieję,
że choć trochę to widać :)

Miałam co prawda wkleić dziś całkiem inne zdjęcia, ale nie mam siły przez ten upał... wiem, że nie wypada narzekać, bo zimą mi jeszcze tego słońca i ciepła będzie bardzo brakowało - ale kończą mi się już sposoby na schładzanie się :) Zimne picie, kąpiele i pracujący wentylator wymiękają gdy widzę na termometrze, że za oknem jest ponad 36 stopni! Uff...

Pozdrawiam
wasza  ledwo żywa z gorąca ushii :)